Nie lubię centrów handlowych. Bardzo. I artyści raczej też ich nie lubią. Ale za to lubię artystów, a oni lubią ludzi. Więc jak to pogodzić? Może jest szansa na jakiś kompromis? No ale jest jeszcze jeden problem – przedświąteczna gorączka zakupów. Szał-ciał jednym słowem. Wszyscy pędzą, furczą na siebie stojąc w kolejce, krzyczą na panią ekspedientkę, bo za długo wbija kolejne towary, mimo, że to jej ósma godzina pracy… Bo… wiele tych “bo”… A może to właśnie dlatego w takim miejscu i takim czasie trzeba powiedzieć “stop” i zatrzymać czas?
Ale jak to zrobić? Najlepiej przez sztukę. Ale czy mamy jeszcze Artystów, którzy są w stanie przebić się przez tłumy i przyciągnąć głosem zabieganych ludzi? A jeżeli tak, to czy w tym gronie są tacy, którym pokora pozwoli podjąć się tak trudnego zadania?
Wejście Artysty do centrum handlowego, odegranie tam jakiegokolwiek koncertu, to podjęcie się naprawdę szalonej misji. W pasażach przepełnionych różnorodnością obrazów, krótkimi komunikatami, które mają zapaść w pamięć w sekundzie, sloganami reklamowymi, które nie wymagają wnikliwej analizy, w szybkim tempie przemieszczają się nerwowi konsumenci. Nie mają czasu – rozmawiać, zastanawiać się, czekać, stać, zjeść w spokoju… Często też nie mają czasu wybaczać, pamiętać czy słuchać.
Artysta staje więc przed wyzwaniem przerwania tego biegu. A skoro przerywa, to naraża się na lawinę niezadowolenia. A mimo to musi wierzyć, że to co robi ma sens. Że sztuka, którą prezentuje w tak trudnych i wymagających okolicznościach, jest dla kogoś piękna i poruszająca. Że misja, której się podjął, zakończy się powodzeniem…
Pozwoliłam sobie na dość długi i zawiły wstęp. Ale prezentuje on wszystkie obawy i wątpliwości, które towarzyszyły mi przed recitalem kolędowym Magdy Steczkowskiej.
A Magda? Magda, jak to Magda – od samego początku dała do zrozumienia, że wszelkie obawy można odłożyć do lamusa. Wtargnęła na scenę nie zważając na to, czy ktoś właśnie decyduje się na nową torebkę Dolce&Gabbana, czy wybiera biżuterię dla teściowej, czy też zestaw klocków Lego dla dzieci… W zasadzie wszystkie te zakupowe dylematy przerwała w jednym momencie. I sporo można by w tym miejscu pisać o zaskoczonych twarzach, niepewnych krokach prowadzących ludzi w kierunku sceny, nieśmiałych uśmiechach, które gdzieniegdzie się pojawiały… Nagle bowiem się okazało, że można mieć czas, że nie trzeba podążać za reklamowymi hasłami, a przez krótką chwilę można po prostu być… I poczuć trochę tę prawdziwą magię świąt.
Absurdalność całej sytuacji polega na tym, że Magda Steczkowska naprawdę mnie zaskoczyła. Znam centra handlowe, znam bydgoszczan, znam Artystów. Połączenie tych trzech pierwiastków w jednej miksturze, dokładając do tego przyprawę świąteczną, tworzy mieszankę wybuchową. A jednak – okazuje się, że coś takiego jak “charyzma” jest w stanie zmienić bieg wydarzeń i przemienić eksplozję w łagodność i subtelność. I tutaj muszę przyznać, że jestem naprawdę zdziwiona 🙂 i mile zaskoczona!
Teraz więc trochę koncertowych konkretów 🙂
Zacząć należy od wtopy pani konferansjerki, bo skoro Artystka wydaje płyty jako “Magda Steczkowska“, funkcjonuje w świecie medialnym jako “Magda Steczkowska” i nawet prowadzi samodzielnie swojego fanpage również jako “Magda Steczkowska“, to nie ważne jak ma w dowodzie – powinna być zapowiadana jako “Magda“, nie “Magdalena”. 🙂 Pani konferansjerka bardzo miła, więc pewne niedociągnięcia można jej wybaczyć 🙂
Sam koncert i występ Magdy Steczkowskiej oraz Michała Jurkiewicza na pewno wart był tego czasu, który oddało się Artystom. W szczególności Michał zasługuje na uznanie. Młody, pozostający na drugim planie, niezwykle uzdolniony chłopak, od którego bije uderzająca wiara w muzykę, w jej wartość, i pokora… 🙂 To dzięki niemu ten recital bogatszy był nie tylko o klawiszowe brzmienia, ale też o zmysłowość altówki i radość akordeonu.
Prawdę powiedziawszy spodziewałam się, że ze względu na specyficzne warunki, Magda wejdzie na scenę, zrobi co ma zrobić (czyli po prostu zaśpiewa), zejdzie ze sceny i na tym koniec. A ona od pierwszej chwili była tam… dla ludzi. I była nie tylko dla nich, ale i z nimi. Odbiorcy na początku niepewni, nieśmiali i wycofani (no bo przecież jak można śpiewać na głos kolędy w centrum handlowym?!), w końcu dali się przekonać, aby głośno zaśpiewać “Gloria” 🙂 Miły widok i przyjemne zjawisko dla ucha.
Co więcej – Magdzie udało stworzyć się iście rodzinną atmosferę. W wielkim centrum handlowym potrafiła wyrwać mały skrawek przestrzeni tylko dla siebie i uczynić go niezwykle kameralnym. Kto się zdecydował skorzystać z jej zaproszenia i wejść do tego świata – nie żałuje i wrócił do domu z uśmiechem na twarzy, spokojem w serduchu oraz kolędami wybrzmiewającymi w uszach. Kto nie miał czasu lub ochoty – pewnie skończył zakupy, wrócił do domu i już.
Ci, którzy zostali, mogli usłyszeć naprawdę ładne aranżacje (i tutaj tylko wtrącę, że akustyka bardzo mile mnie zaskoczyła!). Czego zawsze nie jestem w stanie zaakceptować, to przekombinowane interpretacje kolęd. Ich magia polega przecież na tym, że nie zmieniają się od dziesiątek, a nawet setek lat. Drzemie w nich tradycja, a ich pięknem jest prostota. Kto tego nie rozumie i usilnie chce tworzyć coś nowego – przegrywa z tożsamością kulturową odbiorców. Magda i Michał pozostali wierni temu, co najpiękniejsze. Nie szukali nowych rozwiązań, nie wyważali już otwartych drzwi.
Wśród najpiękniejszych kolęd, które można było usłyszeć, nie zabrakło tych najbardziej znanych i lubianych. Ale pojawiły się też nowe kompozycje. W pamięci bez wątpienia pozostanie mi aranżacja kolędy “Mizerna cicha“, w której w przecudny sposób, w fantastycznie różnorodnych dźwiękach, łączy się muzyczna emocjonalność rodziny Steczkowskich, z dźwiękową wyobraźnią rodziny Pospieszalskich.
A Magda, jak na Artystkę przystało, wbiła przysłowiowy kij w mrowisko. Bo w gorączce przedświątecznych zakupów, kiedy zmuszeni jesteśmy podejmować szereg konsumenckich decyzji, ona stawia przed odbiorcą kolejne wyzwanie. Zmusza go do udzielenia odpowiedzi: co jest dla Ciebie ważne? Teraz, dzisiaj, w tej chwili…
Gdyby ktoś miał ochotę odpocząć w aurze świątecznego nastroju, to z gorącym sercem mogę polecić recital Magdy, która wraz z Michałem Jurkiewiczem zagości w Dworze Artusa w Toruniu już 6 stycznia!
Na koniec, wspominając jeszcze to wszystko, co miało miejsce w sobotę, pozwolę sobie zacytować jednego z moich ulubionych myślicieli – Ericha Fromma. W Mieć czy być?, rozpatrując dylematy między jakością życia, a jakością bycia, filozof pisze:
Wśród młodzieży właśnie dają się zauważyć wzorce konsumpcji, które nie są ukrytymi formami zachłanności i posiadania, lecz wyrazem prawdziwej radości, jaką czerpie się z wykonywania rzeczy lubianych bez oczekiwania w zamian czegoś “stałego”. Ci młodzi ludzie podróżują daleko, często wśród niewygód, aby posłuchać muzyki, którą lubią, zobaczyć miejsca, które zapragnęli zwiedzić, spotkać się z ludźmi, z którymi chcieliby porozmawiać.