Dla kogoś, kto z hip hopem ma niewiele wspólnego, spotkanie z muzyką proponowaną przez Marcina Pawłowskiego było nie lada wyzwaniem. Nie powiem – z obawą i nutką niepewności sięgałam po płytę. Jednak otuchy dodawały mi zapowiedzi, a konkretniej – instrumentalizacja każdego z utworów promujących nowy krążek Pawbeatsa. Takiej harmonii już dawno nie słyszałam.